Podobno od zawsze chciałem być lekarzem. Tak przynajmniej można wywnioskować z opowieści rodziców. Chociaż niewiele pamiętam z wczesnego dzieciństwa, prawdopodobne jest, że już wtedy urzekał mnie ten zawód. Co jednak sprawiło, że urzekał? Nie było przecież w mojej rodzinie lekarzy, nie było nikogo w białym fartuchu, nie było wzorców. Lekarz istniał bardziej dzięki opowiadaniom i telewizji niż rzeczywistemu życiu.
Oczywiście, jak każde dziecko, także i ja byłem badany, osłuchiwany, szczepiony. Patrzyłem na lekarzy i podziwiałem ich. Stawali się w mojej dziecięcej głowie większymi bohaterami niż ci z bajek i opowiadań. Młodość przyniosła jednak zwątpienie.
Chciałem wtedy być kimś innym, chciałem przemierzać i odkrywać świat. Mój sprzeciw wobec medycyny dochodził do głosu kilkakrotnie. Na szczęście nie był rewolucyjny. Powiedziałbym raczej, że zwątpienia ożywiały, dawały odskocznię. Kiedy przystępowałem do matury, nie wyobrażałem już sobie, że mogę zdradzić medycynę. I nie zdradziłem jej przez czterdzieści kolejnych lat.
Studiowanie opasłych tomów, poznawanie tajników interny, chirurgii, położnictwa było podjęciem rękawicy, stawaniem do pojedynku. Lubiłem to. W pewnym sensie medycyna i podróże miały wspólny mianownik. Było nim poznawanie, ogrom emocji, czasami nawet niepokój. Nie umiem do końca powiedzieć, co w życiu przyniosło mi największą satysfakcję. Czy było nią osiągnięcie tytułu profesorskiego, czy prezentacja przez tysiącem słuchaczy na konferencji międzynarodowej? A może leczenie, porada służąca życiu człowieka, ratująca to życie?
Moja nielekarska natura podpowiada mi, że były też inne czynniki wartościowe, wręcz niezwykłe. Czy nie jest bowiem czymś niezwykłym podróżowanie, często w pojedynkę? Czy nie jest niezwykłym przemierzanie Afryki, opowiadanie o niej? A może niezwykła jest muzyka? Przecież ona także zajmuje pewną część mojej duszy. Opowiem o tym. Może kogoś ta historia zainspiruje, może skłoni do poszukiwań...
Z lekarzami stykamy się wszyscy. Nie sposób przejść przez życie nie prosząc ich o radę, nie pytając o zdrowie najbliższych. W naszym wspólnym ludzkim losie choroba jest jednym z najgorszych doświadczeń. Nieważne, czy dotyka nas samych, czy kogoś, kogo kochamy. Zawsze towarzyszy jej lęk, troska, niepokój. Kim są ludzie, którzy pomagają nam to doświadczenie przezwyciężyć? Czy rozumieją nas, czy dostrzegają nasze emocje, czy są w stanie je udźwignąć i wskazać nam drogę? Czym jest medycyna? Gałęzią wiedzy, która odsłania swoje tajemnice tylko nielicznym, czy rzemiosłem, w którym opanowuje się jakąś umiejętność? A może jest sztuką? Mimo obecności medycyny w życiu człowieka od tysięcy lat, trudno na te pytania odpowiedzieć. Takiej odpowiedzi poszukuje również w niezwykłym eseju Profesor Andrzej Szczeklik – Wielki Lekarz. Choć nie daje czytelnikowi gotowych rozwiązań, dowodzi, że medycyna nie jest zwykłym zawodem. Zachwyca się nią, składa jej hołd. Tym właśnie jest „Katharsis".
Urodziłem się 18 października 1963 roku w Starachowicach. W 1981 roku ukończyłem tamtejsze Liceum Ogólnokształcące im. Tadeusza Kościuszki i rozpocząłem studia na I Wydziale Lekarskim Akademii Medycznej w Warszawie. Od IV roku studiów byłem członkiem naukowego koła studenckiego założonego przy Klinice Kardiologii AM. Moje zainteresowania kardiologią rozbudził też dwumiesięczny pobyt w National Heart Hospital w Londynie, uznany przez władze Akademii jako wakacyjna praktyka studencka.
International Journal of Cardiology Heart Vessels
European Heart Journal
European Journal of Cardiothoracic Surgery
Journal of the Saudi Heart Association
Journal of the American College of Cardiology
Polish Heart Journal
National Heart Hospital Londyn ( lipiec-sierpień 1985)
National Heart Hospital Londyn (październik 1989 – styczeń 1990)
Uniwersytet w Leuven, Belgia (grudzień 1999 – grudzień 2001)
Children’s Hospital, Denver, Colorado, USA (marzec 2003)