Od początku chciałem dzielić się tym, co widziałem. Pamiętam swój pierwszy kontakt ze starożytnością w Muzeum Egipskim w Kairze. Spędziłem tam wiele godzin. Później były piramidy w Gizie, Luksor, Dolina Królów. Moja podróż z roku 1986 – podróż przecież jeszcze studenta – okazała się wielką lekcją historii, chyba najcenniejszą, jaką kiedykolwiek odebrałem. Napisałem po jej odbyciu artykuł pt: „Na najstarszym cmentarzu świata". Gdzieś mam ten tekst, powstały zresztą na maszynie do pisania. Nie sądziłem, że jest wystarczająco dobry, żeby go komuś pokazać. Brakowało mi śmiałości, tupetu. Dziesięć lat później zdobyłem się, żeby zapukać do redakcji Gazety Wyborczej. Ale tekst o Hiroszimie Gazeta odrzuciła. Pamiętam tylko suchy komentarz Pani Redaktor: - „nie, to nie nasz język".
Wybawcą był Jerzy Ciechanowicz z Życia Warszawy. Jerzy Ciechanowicz redagował w latach 90. poczytny dodatek „Sobota - niedziela". Zadzwonił do mnie w parę godzin po tym, jak zostawiłem materiał do oceny, mówiąc: „Bardzo nas cieszy ten tekst. Opublikujemy go w najbliższym numerze. Zbliża się przecież rocznica wybuchu bomby atomowej". Artykuł o Hiroszimie jest zatem dla mnie najważniejszy. Później było kilka innych. Trudno mówić o stałej współpracy z kimkolwiek. Moje teksty pojawiały się tylko wtedy, kiedy miałem na nie czas, chociaż przedwcześnie zmarły redaktor Jerzy Ciechanowicz zachęcał mnie do regularnego pisania. Był moim mentorem. Łączył pasję do archeologii, świata antycznego, języka. Szanowałem go i bardzo podziwiałem. Książki jego autorstwa zajmują szczególne miejsce na moich półkach. Dopiero w 2018 roku dostałem propozycję stałej współpracy. Pani Redaktor Małgorzata Konaszczuk z Pulsu Medycyny, wiedząc o mojej pasji do podróżowania, namówiła mnie do przygotowywania felietonów. Piszę obecnie więcej. W części Opowieści ze świata prezentuję także rozmowy z mediami, wywiady. Chociaż były sporadyczne, zawsze mnie cieszyły, dając nadzieję, że ktoś ze słuchaczy, widzów, czytelników pozna szczegóły odbytych przeze mnie wędrówek.