W latach młodzieńczych nie doceniałem fotografii. Nie uważałem jej za sztukę w przeciwieństwie do muzyki, literatury, malarstwa. Moje uczucia do fotografii jednak zmieniły się. Może to kwestia sprzętu, może rodzącej się chęci utrwalenia czegoś w sposób artystyczny, przekonujący. Pamiętam pierwsze zdjęcie wykonane aparatem nieistniejącej już firmy Minolta. Przedstawiało owocujące drzewo wiśni w ogrodzie moich rodziców. Pamiętam jak zbliżyłem obiektyw do gałęzi drzewa. Owoce miały połyskującą skórkę i mięsisty miąższ. Wszystko to wyszło na fotografii. Patrzyłem zdumiony. Wtedy chyba narodziła się we mnie pasja. Realizowała się głownie w podróżach. Fotografowanie było dla mnie świętem, tak jak czymś odświętnym były przecież podróże. Moim fotografiom przyglądał się pewnego dnia dyrektor Muzeum Ziemi Polskiej Akademii Nauk w Warszawie - Krzysztof Jakubowski. Był doświadczonym muzealnikiem, do którego co rusz przychodziły różne osoby z ofertą wystawy. Nie zgadzał się na nie łatwo. Coś musiało go przekonać. Przejrzał kolekcję moich zdjęć z Iranu. Powiedział: „nie możemy pańskich zdjęć pokazać ot tak sobie. Musi pan znaleźć w nich coś spójnego, jakiś mianownik, nić łączącą. Niech pan pomyśli i przyjdzie jeszcze raz". Udało się. „Iran spokojne spojrzenie" było pierwszą i dotąd jedyną wystawą jaką przygotowałem. Kosztowała mnie wiele emocji. Na wernisaż przyszło trzech ambasadorów, mnóstwo gości znających się na fotografii. Prawdziwe tłumy pojawiły się w czasie nocy muzeów. Oprowadzałem, opowiadałem, starałem się zaciekawić kolorem, filozofią Wschodu. Wystawę „Iran spokojne spojrzenie" zawiozłem później do kilku polskich miast. Uwierzyłem wtedy, że w mojej duszy jest cząstka fotografika, cząstka, bez której podróż i pisanie nie byłyby takie same.
Nowohuckie Centrum Kultury 10 lipca 2005,
Radomska Wiosna Literacka 20 marca 2007